Książka Roku Lubimyczytać.pl 2016
W życiu jedno jest tylko pewne: śmierć. Tak mówi stara i dobrze znana wszystkim ludowa mądrość. Niemniej jednak do każdego śmierć może przyjść w sposób tak odmienny, jak odmienne od innych było jego życie. Do jednych przychodzi więc z karabinową kulą, w huku bitwy. Do innych skrada się cicho po schodach, delikatnie puka do drzwi. Inni w ostatniej chwili widzą błysk i słyszą brzęk tłuczonego szkła? Tadeusz ginie na wojnie od postrzału w głowę. Nie umiera jednak kompletnie. Od tej pory istnieć będzie w egzystencji innych osób. Jego daleka krewna, Bożena, osiąga sukces jako światowej sławy modelka. Nie jest jednak w pełni szczęśliwa. Jej prawdziwe "ja" nie daje jej spokoju. "Kim jestem?" zadaje sobie pytanie Ludwik, ojciec Bożeny, budząc się każdego ranka. Nie potrafi znaleźć odpowiedzi na to pytanie, próbuje jednak ze wszystkich sił żyć mimo tego.
W "Śladach" Jakuba Małeckiego losy bohaterów stanowią osobne historie. Takie jest przynajmniej pierwsze wrażenie czytelnika, który biorąc książkę do ręki myśli, że ma do czynienia z tradycyjnym zbiorem opowiadań. Jednak w miarę zagłębiania się w świat tych opowieści okazuje się, iż losy bohaterów w nieuchwytny sposób splatają się ze sobą tworząc barwną mozaikę historii, tajemnic i osobowości. Autor pozostawia czytelnikowi wskazówki rozsiane w poszczególnych tekstach, te właśnie tytułowe "ślady". Niemniej jednak to do czytelnika należy ich odszukanie oraz odkrycie powiązań łączących ze sobą poszczególne historie bohaterów. A historie to niezwykle wciągające i różnorakie, nie zawsze przewidywalne, nie zawsze oczywiste, bo i samo życie takim właśnie się jawi. W miarę zagłębiania się w treść książki atmosfera zagęszcza się, rośnie niepokój i napięcie. Poczucie niepewności staje się w końcu czymś namacalnym, niczym czarne ptaszysko krążące nad wiechą wiejskiej chaty.
Autor "Dygotu" po raz kolejny udowadnia, że jest pisarzem, który dawno już wyszedł poza ramy prozy gatunkowej i tym samym przebija się do grona wielkich, polskich literatów. Bo mamy tu do czynienia z dziełem i to w pełni tego słowa znaczeniu. Pomijając nawet kwestię poszczególnych opowiadań, gdyż zamykając książkę po przeczytaniu ostatniej strony wiemy już, iż niesamowita siła wyrazu całości większa jest jeszcze od tej, którą prezentują poszczególne składowe. Małecki wysoko zawiesił poprzeczkę i przeskoczył ją w wielkim stylu!