Czy zabijanie może stać się sposobem na życie, formą kontynuowania tradycji czy po prostu hobby? Może, ale nie jest tu mowa o fabule kryminału, a o fachu myśliwego. Zabijanie zwierząt jest tutaj sporną kwestią, tym bardziej, że strzelanie odbywa się z wielu różnych pobudek. "Farba znaczy krew" to wyznania byłego myśliwego, który zrozumiał, że jego pasja przemienia się w coś więcej, w coś gorszego. Tutaj na pierwszym planie pojawia się instynkt, który budzi się w każdym mężczyźnie podczas polowania. Tylko kiedy hobby zaczyna przeradzać się w uzależnienie, to motywacja przybiera na sile, a instynkt zapędza w kozi róg, pytanie tylko, czy zwierzynę, czy samego myśliwego?
"Farba znaczy krew" to wyznania Zenona Kruczyńskiego, człowieka, dla którego polowania były całym życiem. Z dnia na dzień niezbyt groźne zajęcia, bo przecież potrzebne, by dzika zwierzyna nie panoszyła się w uprawach przeradza się w obsesję kontrolowania i uczucie przewagi nad słabszymi. Równowaga w ekosystemie w obliczu tego, co obnaża autor, wydaje się być nie do końca prawdziwym argumentem, którym często podpierają się myśliwi. W grę wkracza władza oraz pieniądze, które dopełniają iście męskie zamiłowania i tradycję. Autor oceniał nie tylko siebie, ale poddał analizie całą grupę, w tym ich bliskich, by wstrząsnąć prawdziwym obliczem tego procederu zabijania.
Zenon Kruczyński w swojej książce zawarł ogromną część siebie samego. Urodził się w rodzinie, w której myślistwo było nieodzowną częścią dnia codziennego. Opisuje swoje początki, emocje, dźwięki, zapachy, krajobrazy, wszystko, co towarzyszy mu podczas wędrówek z bronią aż do kulminacyjnego momentu. Po kilkudziesięciu latach porzuca bycie myśliwym i w formie spowiedzi, czyli "Farba znaczy krew" rozlicza się z przeszłością i środowiskiem łowieckim, do którego był niegdyś przywiązany, a które teraz jest dla niego zamkniętym rozdziałem.
"Farba znaczy krew" to wyznania Zenona Kruczyńskiego, człowieka, dla którego polowania były całym życiem. Z dnia na dzień niezbyt groźne zajęcia, bo przecież potrzebne, by dzika zwierzyna nie panoszyła się w uprawach przeradza się w obsesję kontrolowania i uczucie przewagi nad słabszymi. Równowaga w ekosystemie w obliczu tego, co obnaża autor, wydaje się być nie do końca prawdziwym argumentem, którym często podpierają się myśliwi. W grę wkracza władza oraz pieniądze, które dopełniają iście męskie zamiłowania i tradycję. Autor oceniał nie tylko siebie, ale poddał analizie całą grupę, w tym ich bliskich, by wstrząsnąć prawdziwym obliczem tego procederu zabijania.
Zenon Kruczyński w swojej książce zawarł ogromną część siebie samego. Urodził się w rodzinie, w której myślistwo było nieodzowną częścią dnia codziennego. Opisuje swoje początki, emocje, dźwięki, zapachy, krajobrazy, wszystko, co towarzyszy mu podczas wędrówek z bronią aż do kulminacyjnego momentu. Po kilkudziesięciu latach porzuca bycie myśliwym i w formie spowiedzi, czyli "Farba znaczy krew" rozlicza się z przeszłością i środowiskiem łowieckim, do którego był niegdyś przywiązany, a które teraz jest dla niego zamkniętym rozdziałem.