Imię Pani. Misja
4/5Imię Pani. Cisza
4/5Imię śmierci
5/5- Autor: Krzysztof Koziołek
- Wydawnictwo Manufaktura Tekstów
- Oprawa: Miękka
- Rok wydania: 2017
- Ilość stron: 334
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788394588076
- Język: polski
- ISBN: 9788394588076
- EAN: 9788394588076
- Wymiary: 130X200
Recenzje książki Imię Pani (5)
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Ewelina K. w dniu 2018-01-15Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąBardzo lubię czytać kryminały, choć nie miałam dotychczas styczności z tymi oferowanymi przez Krzysztofa Koziołka – w wersji retro. Dlatego dałam się namówić na dziesiątą już książkę pisarza (dlaczego ja wcześniej nie znałam tego autora??) - „Imię Pani” i odbyłam podróż w czasie na Dolny Śląsk.
Jest grudzień 1934 roku.
Czterdziestoletni Gustav Dewart za namową wuja wyjeżdża do Krzeszowa, gdzie w barokowym kościele klasztornym u benedyktynów ma odzyskać spokój ducha po rodzinnym dramacie. Komisarz kryminalny nie jest zbyt zadowolony z pobytu w gościnie u opata, ponieważ strasznie się nudzi. Jednak osiemnastego dnia miesiąca, tuż po uroczystej mszy na okoliczność Dnia Światła, los postanawia uśmiechnąć się do komisarza – opat otrzymuje wiadomość, że brat Bronisław nie żyje. Dzieło przypadku? Możliwe… Na miejscu zdarzenia pojawia się komendant powiatowej żandarmerii – Felix Walsleben, który od początku działa Gustawowi na nerwy. Brak sympatii między przedstawicielami prawa jest coraz bardziej widoczny, zwłaszcza że niebawem pojawiają się kolejne ciała… Czy to nadal przypadki albo nieszczęśliwe wypadki?
Na prośbę opata Dewart prowadzi własne śledztwo, choć widocznym jest, iż jego pomysły wciąż komuś przeszkadzają. Z pozoru ofiary nic nie łączy – ani wiek, ani płeć, ani zajęcie… Komisarz jednak wciąż szuka, kombinuje, rozmawia i dopatruje się powiązań, co sprawia, że powoli wyłaniają się pomysły co łączyło kolejne ofiary. A dlaczego powoli? Bowiem w trakcie analizy kto jest winny śmierci tylu osób, na drodze stanęły mu demony z przeszłości… Wspomnienie osób, które już dawno chciałby usunąć ze swej pamięci…
Krzysztof Koziołek stworzył na pewno bardzo oryginalny kryminał – sam pomysł na fabułę mnie zaskoczył i nijak nie mogłam wyprzedzić wydarzeń swoimi przypuszczeniami. Morderca wszystkich wywiódł w pole i choć przez chwilę podejrzewałam, kto jest winny zbrodni to niestety zbyt szybko odrzuciłam ten pomysł. Zafascynowały mnie ukryte wyjścia z klasztoru, tunele a także tajemnice skrywane przez skrytki z przeszłości. Świetnie bawiłam się podczas utarczek słownych między przedstawicielami prawa a z niepokojem śledziłam kolejne kroki Gustawa w poszukiwaniu prawdy.
Autor doskonale wpasował się w czas akcji – opowiedział historię opactwa, moment konsekracji kościoła, opisał wydarzenia jakie miały miejsce podczas rządów kolejnych opatów, jak wyglądał pochówek zakonników. Tekst został wzbogacony legendami, analizą obrazów, licznymi informacjami o wsiach, kopalniach, traktach i tkactwie, którym trudniła się tamtejsza ludność. Jednak chwilami miałam wrażenie, że jest tego za dużo. Że informacje z historycznego tła przytłoczyły samą ‘morderczą fabułę’. Że są to informacje bardzo przewodnikowe, zabrakło mi w tych fragmentach lekkości, które bardziej by mnie wciągnęły a nie dotyczyły wciąż nowych nazw, dat i nazwisk.
Książka jest idealną lekturą dla osób lubujących się w kryminałach, zwłaszcza retro oraz powieściach historycznych. Nie brakuje tutaj różnorodności bohaterów, podstępów, śledzenia, zaskoczeń, tajemnic oraz dedukcji. Pajęczyna podejrzeń zatacza coraz szersze kręgi a komisarz próbuje wyłuskać z gąszczu zalewających go informacji, te naprawdę ważne. Kto i dlaczego zabił tak wiele niewinnych ludzi?
Podsumowując - „Imię Pani” to kryminał, jakich… niewiele :) Mylenie tropów podrzucanych powoli przez autora, zaskakujący finał z mężczyznami w mundurach, postacie dostarczające kolejnych ‘smaczków’ oraz demony z przeszłości, które pojawiają się, by zburzyć spokój.
Świetnie stworzona intryga Koziołka, wzbogacona przez elementy historyczne i opowiedziana nie tylko w małym miasteczku, ale przede wszystkim tuż pod okiem mnichów, z pozoru istot religijnych, niewinnych i skromnych. Jakie sekrety mogą kryć się w takim miejscu?
Jest intrygująco, ekscytująco, zaskakująco i klimatycznie – naprawdę warto przeczytać. Chętnie poznam inne książki Krzysztofa Koziołka. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Marta T. w dniu 2018-01-11Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąW czerwcu ubiegłego roku po raz pierwszy miałam okazję sięgnąć po twórczość Krzysztofa Koziołka. „Góra Synaj”, będąca kryminałem retro, zrobiła wówczas na mnie naprawdę dobre wrażenie, dlatego też z chęcią sięgnęłam po jego najnowszą powieść, „Imię Pani”. Czy i tym razem byłam pod wrażeniem talentu autora?
(...)
Sięgając po „Imię Pani”, miałam pełną świadomość, że sięgam po kryminał retro i że tło historyczne powieści będzie bardzo wyraźnie zarysowane i pełne szczegółów wiernych prawdzie. Wiedziałam, że sięgając po twórczość Krzysztofa Koziołka, mogę spodziewać się lekcji historii. Nie przypuszczałam jednak, że będzie to tak pokaźna lekcja. A przynajmniej na taką zanosiło się na początku.
Akcja powieści rozgrywa się w Krzeszowie, głównym zaś jego punktem jest opactwo i to właśnie dzieje tegoż opactwa autor postanowił przybliżyć czytelnikowi na kartach swojej najnowszej powieści. Dla kogoś, kto lubi wgryzać się w historię konkretnych miejsc, kto lubi opowieści i anegdoty historyczne, to z pewnością będzie prawdziwa gratka, bowiem ciekawostek tutaj nie brakuje, szczególnie na początku książki.
Zawsze jestem szczera w swoich recenzjach i nie inaczej będzie tym razem. Przyznam bez bicia, że pierwsze kilkadziesiąt stron mnie przeraziło. Przytłoczyła mnie ilość opowiastek z dziejów opactwa, które w moim odczuciu były hamulcem dla fabuły. Ilekroć robiło się ciekawie, miało miejsce jakieś interesujące zdarzenie, pojawiła się jakaś nowa informacja, zanim autor przeszedł do istoty danego wydarzenia, wtrącał po drodze jakąś ciekawostkę czy opowieść, a ja, wiedziona ciekawością i głodna nowych informacji, nie chciałam w tym momencie czytać o jakichś wydarzeniach sprzed trzystu lat, chciałam już teraz, zaraz dowiedzieć się więcej o sprawie prowadzonej przez komisarza Dewarta. Przyznam szczerze, że nieco mnie te wtrącenia denerwowały, bo nie mogłam wgryźć się porządnie we właściwą opowieść, gubiłam rytm, nie byłam w stanie dać się jej ponieść. Kiedy tak przebijałam się przez te początkowe ciekawostki, przez głowę przelatywały mi myśli „w co ja się wpakowałam? jak ja dotrwam do końca, kiedy początek idzie mi jak po grudzie?”. W końcu po prostu zaczęłam jedynie przelatywać wzrokiem niektóre z opowieści i dzięki temu wreszcie udało mi się odnaleźć w tej powieści odnaleźć. Bez obaw, nie oznacza to jednak, że żeby dać się porwać „Imieniu Pani”, trzeba rezygnować z części treści. Z czasem sama powieść stała się bardziej wyważona, a ilość ciekawostek historycznych przestała mnie przytłaczać. Co zaskakujące, w pewnym momencie książka wciągnęła mnie tak mocno, że nie byłam w stanie się od niej oderwać i nie najlepsze początkowe wrażenie kompletnie się zatarło.
Ogromną zasługę w tym, że „Imię Pani” mnie porwało, ma tutaj kreacja postaci komisarza Dewarta. To mężczyzna uparty, obdarzony bystrym i wnikliwym umysłem oraz sporą dozą sprytu. Wie, że w niewielkiej społeczności jest kimś obcym, a miejscowi mogą nie być zbyt chętni do udzielania informacji. Wykorzystując niemałe doświadczenie, umiejętnie dochodzi do prawdy. To rozsądny facet, który czasem jednak daje się ponieść emocjom, a tych kłębi się w nim sporo. Rodzinna tragedia i to, co przeżywa ON w środku, czynią tę postać bardziej ludzką. Dewart jest przy tym wszystkim także obdarzony ciętym językiem, co tylko dodaje mu charakteru. Podobały mi się jego ociekające sarkazmem docinki, jakimi raczył komendanta okolicznej żandarmerii. Coś pięknego.
Jak się okazało, być może nie jestem aż taką fanką historii, a przynajmniej nie w każdym jej wydaniu, niemniej chylę czoła przez ogromem pracy, jaką autor musiał włożyć w napisanie tej książki. Czuć tutaj te godziny spędzone na przeszukiwaniu źródeł pisanych, by wiernie oddać tło historyczne, czuć te kilometry spędzone na wędrówkach, by poprzez słowa zabrać czytelnika do tych wszystkich opisywanych w książce miejsc. Krzysztof Koziołek, co, jak sądzę, jest cechą charakterystyczną jego stylu, pisze bardzo obrazowo i z dbałością o najdrobniejsze szczegóły.
Autor rewelacyjnie odmalował klimat powieści: atmosferę małego miasteczka, w którym każdy każdego zna, a plotki roznoszą się lotem błyskawicy; nastrój opactwa, w którym czas i sprawy życia doczesnego schodzą na dalszy plany, czy wreszcie ducha lat 30. ubiegłego wieku, kiedy to naziści zaczynali mocno zaznaczać swoje wpływy.
„Imię Pani” to powieść, w której trup ściele się gęsto. Nie brak w niej zaskakujących zwrotów akcji, a napięcie dawkowane jest w niej stopniowo. Sprawa tajemniczych zgonów zakonników wciągnęła mnie bez reszty i nawet w najmniejszym stopniu nie przypuszczałam, że autor zaserwuje takie jej rozwiązanie. Muszę przyznać, że mimo początkowych trudności, ogólnie bardzo dobrze bawiłam się podczas lektury tej powieści.
Komu poleciłabym „Imię Pani”? Przede wszystkim wielbicielom kryminałów retro. Jeśli jeszcze nie znacie się z twórczością Krzysztofa Koziołka, powinniście się z nią zapoznać. Ja mam na swoim koncie dwie jego książki z tego gatunku i w przyszłości chętnie sięgnę po kolejne. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Bookendorfina I. w dniu 2017-12-19Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatną"Nauczył się wówczas dwóch rzeczy: po pierwsze, niektórych pytań nie warto było zadawać; po drugie, otwartość umysłu nie zawsze szła w parze z uznaniem w oczach innych."
Książka na szybkie zaczytanie, może nie jeden, ale dwa oddechy czytelnicze, przyjemne nasycenie zajmującą intrygą zgrabnie opakowaną w klimat retro. Autor z dużą łatwością angażuje czytelnika w śledzenie scenariusza zdarzeń, snucie detektywistycznych przypuszczeń i domysłów. Sympatycznie poddajemy się zagadkowej kryminalnej grze. Walorem powieści jest wyjątkowo bogate historyczne tło, które nie przytłacza szczegółowością, ale nadaje ton przeszłości, a przy tym uzmysławia jak wiele tajemnic skrywa się w niepozornych budowlach będących świadkami minionych epok. Odpowiadało mi zachowanie równowagi między przebiegiem akcji a nadaniem jej barwnych rys dawnych czasów. Mamy wzmiankę frapującego zdarzenia z siedemnastego wieku, która podsyca tajemnicze nuty akcji rozgrywanej w tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym roku.
Czterdziestoletni Gustav Dewart, komisarz kryminalny, przyjeżdża na odpoczynek do opactwa benedyktyńskiego w Krzeszowie. Liczy na złapanie kilku spokojnych dni po dramatycznych wydarzeniach w jego życiu, z dala od przestępstw, morderstw i śledztw. Jednak okoliczności nie sprzyjają zamierzeniom, seria osobliwych wypadków wśród zakonników skłania Gustava do przyjrzenia się im bliżej. Niepokoi zmowa milczenia wśród mieszkańców wsi, a wnikliwe zainteresowanie komisarza napotyka sprzeciw ze strony lokalnego komendanta żandarmerii. Mężczyźni nie darzą się sympatią, a dialogi między nimi są jedynymi elementami w powieści, które nie do końca zabrzmiały przekonująco, być może to kwestia kobiecego spojrzenia. Spodobało mi się za to, jak autor podsuwa kolejne tropy, odsłania powiązania, podsyca niebezpieczeństwo, zaskakuje w finalnej odsłonie książki. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, ale z pewnością nie ostatnie.
[Adres usunięty] -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 4/5Dodana przez Bernardeta Ł. w dniu 2017-12-07Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąKryminały czytuję od 5-tej klasy podstawówki. Tak, tak, po ten gatunek sięgnęłam mając 12 lat, bo... zaraziła mnie sąsiadka, a nudziło czytanie "W pustyni i puszczy". Sensację lubię do dziś, choć czytam jej mniej niż lektur obyczajowych. Lubię zagłębiać się w kryminały retro, bo uważam, że mają one jakiś szczególny urok, który płynie z innych metod prowadzenia śledztwa, w które nie ingeruje tak bardzo jak dziś technika. Bardziej liczy się światłość ludzkiego umysłu, zdolność wiązania faktów i to "coś", co sprawia, że prawda wychodzi na światło dzienne.
"Imię Pani" autorstwa Krzysztofa Koziołka jest właśnie taką książką. Połknęłam ją w dwa wieczory i podsumuję krótko - to niezwykle apetyczny kryminał, że palce lizać.
Cofamy się w czasie do grudnia 1934 roku i przenosimy się do Grussau (Krzeszowa). Tam wypoczywa po trudnych dniach życia, po rodzinnym dramacie, który nadszarpnął zdrowie Gustav Dewart. Pobyt w opactwie benedyktynów ma ukoić zszargane nerwy i uspokoić duszę. Niestety atmosfera klasztoru i religijny rytm życia zakonników duszą komisarza kryminalnego. Pozorny spokój zakłócają pewne zdarzenia, które wstrząsają nie tylko mnichami ale i społecznością miasteczka. Następuje bowiem seria zagadkowych śmierci, które tylko na pierwszy rzut oka wyglądają jak nieszczęśliwe wypadki. Dewart szybko odkrywa, że ktoś morduje z premedytacją kolejne ofiary. Ale miejscowa policja nie jest przekonana do tej szokującej i okrutnej prawdy.
Kto stoi za brutalnymi morderstwami i dlaczego to robi? Rozpracujcie tę zagadkę u boku Gustava, który jest naprawdę świetnym profesjonalistą i ma talent do odkrywania mrocznych sekretów.
Zakochałam się w tej lekturze można rzec od pierwszego wrażenia. Czytanie jej sprawiło mi naprawdę niekłamaną przyjemność, dostarczyło emocji i dreszczyku który powinien towarzyszyć temu typowi książek. Akcja tego tytułu jest dość wartka i wielokrotnie zaskakuje nowymi niespodziankami. Sprawa się wikła i rozgałęzia na kolejne wątki. Jak króliki z kapelusza pojawiają się kolejne trupy. Atmosfera robi się gęsta od krwi a od miejsc w których dzieją się kolejne sceny wieje grozą i klimatem sekretów. Jak się okazuje klasztor to doskonałe miejsce na sceny morderstw, a mnisi wcale nie są tacy święci jakby się na pierwszy rzut oka wydawało.
Autor nie omieszka wtrącić w tekst historii opactwa, jego zawiłej przeszłości oraz mistycyzmu jaki się z nim kojarzy. W zagadkę kryminalną wplecione są opisy, ciekawostki historyczne, opowieści z przeszłości które jeszcze mocniej przyciągają czytelnika do książki i czynią ją atrakcyjną. Dzięki takim zabiegom bardzo łatwo przeniknąć do świata tego tytułu i poczuć się tak, jakby się było naocznym świadkiem opisanych wydarzeń. Zimowy klimat tej książki potęguje niezwykłą atmosferę.
"Imię Pani" to doskonała powieść, która dostarczy wielu przyjemnych wrażeń i zabierze w niesamowitą podróż w czasie i przestrzeni. Polecam ją miłośnikom książek Marka Krajewskiego oraz tym, którzy lubią nietuzinkowe zagadki z morderstwami w tle. Autorowi gratuluję znakomitego pomysłu na fabułę, stworzenia nietuzinkowej i nieszablonowej oraz bardzo sympatycznej postaci głównego bohatera oraz poprowadzenia akcji tak zawile, że nie odgadłam zbyt wcześnie kto jest winien. A to moim zdaniem w tego typu książkach jest najważniejsze. Gorąco polecam. -
Super RecenzentOcena: 5/5Dodana przez Marzena G. w dniu 2017-11-21Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: książka
0 z 0 osób uznało recenzję za przydatnąLubicie literackie wyprawy do przeszłości? Ja uwielbiam, pod jednym jednak warunkiem: wiarygodność to podstawa. Nie mam na myśli powieści historycznej, która niestety często jest nośnikiem "suchej" wiedzy, ale myślę o kryminałach retro – opowieściach, które poza ciekawą fabułą muszą pozwolić czytelnikowi na wtopienie się w odpowiedni klimat, wejście w nastrój "tamtych lat". Kryminał retro to nie lada wyzwanie dla autora, bowiem łatwo jest tu przedobrzyć, co objawia się naszpikowaniem treści zbędnymi zapychaczami, byle tylko przekonać czytelnika, że to faktycznie ten czas; nie trudno też o zbytnią pobłażliwość – czasem dostajemy historię, która mogłaby się zdarzyć tu i teraz, a nam nie zrobiłoby to większej różnicy (no i gdzie ten klimat?!); i ostatnia retro pułapka: zakłamanie ówczesnej rzeczywistości, no bo komu chciałoby się sprawdzać, czy tak właściwie było, czy tak mogłoby być?
Na szczęście wielu autorów rzetelnie przykłada się do pracy nad swoimi dziełami – niezliczone godziny poświęcają na chłonięcie ducha przeszłości, a potem rzetelnie oddają nastrój, którym zdążyli nasiąknąć. Z takiego podejścia do tematu powstają takie książki jak "Imię Pani" – Krzysztof Koziołek wykonał kawał świetnej roboty, by zabrać nas w niezwykle klimatyczną podróż.
Głosy przeszłości
Mamy grudzień 1934 roku. Mroźny wiatr liże stare mury klasztoru, ciężkie myśli przytłaczają spragniony wypoczynku umysł, wyczekiwany urlop dłuży się niemiłosiernie, a Was męczą towarzystwo gospodarzy i bezczynność, do której nie przywykliście. Ten stan zawieszenia nie trwa jednak długo.
Początkowo stoicie z boku, wnikliwie śledząc rozwój wypadków; kalkulujecie, rozważacie wszelkie za i przeciw, sprawdzacie ślady, w myślach rekonstruując każdy krok prowadzący do niefortunnego wypadku. A wszystko pozwala Wam dojść do wniosku, że to, co zaszło w klasztornej toalecie, nie może być dziełem przypadku. Wkrótce jesteście już przekonani o słuszności swoich podejrzeń... Choć wiadomo, że nieszczęścia chodzą parami, trudno wyjaśnić dramatyczną ich plagę, która pochłania kolejne istnienia.
Gustaw Dewart, jak na prawdziwego komisarza kryminalnego przystało, stara się odkryć prawdę, choć lokalna policja"zdecydowanie mu tego zadania nie ułatwia. Niestrudzony poszukiwacz prawdy działa zatem na własną rękę, a w czasie tego samozwańczego śledztwa przyjdzie mu stawić czoła nie tylko prawdzie, ale też przeszłości.
To jednak nie wszystko. Oczywiście rok 1934 był dla Gustawa szalenie ważny, jednak sprawa, która nie daje mu spokoju, ma korzenie sięgające głębiej, niż się początkowo wydaje. Podążając śladami przeszłości, trafimy do roku 1622 – tu historia zaczyna swój bieg. Małomiasteczkowy klimat lat trzydziestych, ciężka kotara milczenia oraz dziwnie nieustępujące uczucie niepokoju to tylko niektóre z elementów składających się na wyśmienitą ucztę czytelniczą.
To się czyta!
Krzysztof Koziołek stworzył wyjątkowo dobrą powieść, która zachwyca nie tylko frapującą fabułą, ale przede wszystkim tym pełnym napięcia, zwiastującym tragedię klimatem starych murów otulonych zimową aurą. Czytając "Imię Pani", mamy szansę przenieść się na dłuższą chwilę w przeszłość, która nie zgotuje nam ciepłego powitania, ale zamiast tego porządnie zmrozi krew w żyłach i... zmusi do przyjęcia na siebie roli niemego obserwatora, przed oczami którego toczy się walka z czasem, skażoną dramatem duszą oraz zdrowym rozsądkiem.
Na uwagę zasługuje elektryzujący styl, z pomocą którego autor serwuje nam opowieść tak dobrze skonstruowaną, że można by ją uznać za prawdziwą. Język powieści jest dynamiczny, co zaskakuje, zważywszy na ilość i szczegółowość opisów. Dialogi są konkretne i, co cieszy, brak im sztywności – nie mdlą, ale wprowadzają nas w różnorodne stany emocjonalne – raz bawią (oj, dowcipu tu nie brakuje), by za chwilę wycisnąć z nas łezkę czy dwie. Kiedy trzeba nasz bohater potrafi się zachować jak na wychowanego i wysokiego rangą komisarza przystało; kiedy można rzuci jednak soczystym mięchem, by dosadnie wyrazić te myśli, które chodzą nam właśnie po głowie – szczególnie podczas lektury niektórych fragmentów. Warto jednak zaznaczyć, że tam, gdzie należało, autor nie poskąpił nam "mnisiej stylizacji". Ta zmienność dodaje powieści swoistego kolorytu.
Mnogość szczegółów, dokładność opisów miejsc, w których toczy się akcja, oraz potężna dawka ciekawostek, pozwalają nam poczuć się tak, jakbyśmy tam byli i wraz z Gustawem brnęli w tę wątpliwej przyjemności podróż – być może donikąd. Trudno nie podążać tą wyznaczoną naszemu bohaterowi ścieżką, ponieważ wciąż dręczą nas pytania o to, kto zabił, dlaczego, i jak do tego doszło? Stajemy więc ramię w ramię z Dewartem, znosząc wszelką niewygodę, by odkryć prawdę.
Spędziłam z "Imieniem Pani" dwa wspaniałe, pełne rozważań i prób rozwiązania zagadki wieczory. Nie odkryłam prawdy od razu, choć uważnie śledziłam każdy szczegół tej historii, starając się połączyć pozornie niepasujące elementy krwawej układanki. Nie chciałam wracać z tej wyprawy, ponieważ bawiłam się wyśmienicie, a podrzucane wciąż przez autora mylne tropy, zwiększały jedynie mój apetyt na więcej i – co chyba oczywiste – wyprowadzały mnie z równowagi, bo nijak nie potrafiłam połączyć danych mi fragmentów w jakąś sensowną całość. Nasiąknęłam nieco tym retro nastrojem – na tyle, że chciałabym przeczytać coś jeszcze właśnie w takim stylu.
Poszukujecie kryminalnej rozrywki na wysokim poziomie w iście zimowym klimacie, który mocno trąci zapachem starych murów? "Imię Pani" będzie idealne – to historia, z którą warto spędził mroźny wieczór. Dacie się porwać w lata trzydzieste, choćby na chwilę?
[Adres usunięty]