"Księga zachwytów" to kolejna książka w dorobku Springera poświęcona tej tematyce. Tym razem są to zebrane w jednym miejscu teksty, które pierwotnie ukazywały się na portalu Gazeta.pl. Każdemu z materiałów towarzyszy zdjęcie omawianego obiektu. Autor krótko przybliża jego historię, odnosi się do teraźniejszości, tłumaczy, dlaczego warto przyjrzeć mu się uważniej, może coś dodatkowo przeczytać...
"Księga zachwytów" to swoisty przewodnik prowadzący nas od województwa do województwa, od budynku do budynku. Brzmi jak doskonały pomysł na wycieczkę po Polsce? Jak najbardziej! Zresztą taki był poniekąd zamysł autora, który chciał (powołując się na słowa duńskiego architekta Steena Eilera Rasmussena), byśmy budynki poznawali czynnie - i po prostu oglądali je osobiście.
Śladami Springera możemy wyruszyć np. na Lubelszczyznę, by obejrzeć apartamenty na drzewach, czy do Szczecina, by zobaczyć Filharmonię im. M. Karłowicza. Miejsc i adresów w springerowskiej "Księdze zachwytów" zebrało się całkiem sporo... Są w niej zarówno obiekty znane i spektakularne (z Pałacem Kultury i Nauki na czele), jak i te zdecydowanie mniej rozpoznawalne, jak choćby budynek mieszkalny przy ul. Koziej 9, podobnie jak PKiN mieszczący się w Warszawie.
Ostrzegamy jednak - choć "Księga zachwytów" z założenia jest pozytywnym przewodnikiem po polskiej architekturze, ten i ów budynek trochę dostaje "po głowie". Czy zasłużenie? I czy to oznacza, że nie warto go zobaczyć? Najlepszej odpowiedzi na te pytania każdy z czytelników udzieli sobie sam.
Do książki "Księga zachwytów" warto zajrzeć chociażby z uwagi na osobę Filipa Springera. To autor znanych i docenianych reportaży poświęconych architekturze i przestrzeni publicznej, m.in. "Wanny z kolumnadą", "13 pięter", "Zaczynu". Niewielu jest w Polsce autorów znanych szerszej publiczności, którzy potrafią tak barwnie o architekturze pisać i tak się nią zachwycać. Ale też nieliczni potrafią ją tak dosadnie, ale i trafnie skrytykować. (Być może słyszeliście o chorobie zwanej "pastelozą"...? Tak, to schorzenie zostało "zdiagnozowane" przez Filipa Springera...).