Mock nie może skupić się na pracy. Znowu pije i to o wiele więcej niż wcześniej. Na tyle dużo, że nie jest w stanie się kontrolować, a poranne kace zamieniają się w popołudniowe bóle głowy. Nic nie ma sensu, w sumie pozostaje czekać tylko na wypowiedzenie.
Szef daje mu jeszcze jedną szansę i nie bez powodu wybiera sprawę, w którą śledczy zatopi się bez pamięci - uprowadzenie małej dziewczynki. Doskonale wie, że to otworzy blizny komisarza, których w tym wypadku nie będzie umiał zasklepić, wyłącznie popadając w wir pracy. Dodatkowo w mieście pojawia się sekta szarlatanów, a ich przywódca nazywa się Janem Chrzcicielem. Mock stara się poskromić przeciwnika, ale nie jest w stanie uporać się sam ze sobą. Szpony alkoholizmu coraz silniej zaciskają mu się na szyi, dezorientują i powodują, że nie nadaje się do wykonywania swojej pracy. Z pewnością nie tak jak kiedyś.
Bohater podejmie tytaniczną walkę z niewidzialnym przeciwnikiem, tym, którego ma schwytać, i doskonale wie, gdzie się znajduje, ale nie ma na niego jeszcze dowodów, oraz jak najszybciej znaleźć porywacza, bo nie wiadomo, do czego jest zdolny. Strasznie dużo pracy jak na człowieka, który nie potrafi i do końca nie chce wziąć się w garść. A po drodze napotyka tyle miejsc, w których można by zniknąć, tyle nor, w których można się zaszyć na dłużej.
Marek Krajewski jest autorem poczytnych kryminałów, najczęściej osadzonych fabularnie we Wrocławiu (Breslau) i Lwowie. Do najsłynniejszych dokonań należą cykle o Ebernhardzie Mocku, Jarosławie Paterze i detektywie Popielskim.