Po rewelacyjnie przyjętej "Vivie" na polskim rynku wydawniczym pojawia się nowe wydanie "Pod wulkanem", powieści zaliczanej do światowej klasyki, na podstawie której powstał głośny film.
By całkowicie wniknąć w świat Malcolma Lowry'ego należy przygotować się na przeskoki czasowe i mnogość wątków pełnych dygresji, które dostajemy od samego początku. Z czasem jednak jesteśmy w stanie całkowicie wsiąknąć w historię i bez wahania rozpoznać wszelkie nawiązania, odniesienia i zrozumieć, dlaczego bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej.
Przed czytelnikiem otwiera się opowieść o lęku egzystencjalnym, który jest dodatkowo podszyty niezaspokojonym pragnieniem. Przede wszystkim należy zauważyć, że autor w niesamowity, niezwykle charakterystyczny sposób, kreśli słowami poszczególne obrazy.
Główny bohater, Geoffrey, który bardzo szybko dorobił się pseudonimu Konsul, popija niesamowite ilości tequili, a spomiędzy pijackich wizji wyłania się cały jego świat. Dzięki temu możemy spędzić z nim jeden dzień w Meksyku, u podnóża dwóch wulkanów, gdzie za chwilę obchodzony będzie Dzień Umarłych.
Z pozoru radosne święto, okraszone tańcami, muzyką, z barwnym korowodem, emanuje kolorowymi czaszkami i szkieletami. W tym wszystkim Konsul snuje swoje refleksje; o żonie Ivonne, która właśnie do niego wróciła, o wojnie domowej w Hiszpanii, o rewolucji meksykańskiej. Pojawi się nawet Trocki, malowidła Fridy Kahlo, będą rozbrzmiewały echa powstawania nazizmu w Niemczech. Dowiemy się, dlaczego świat się rozpadał i dlaczego rozpadać będzie się nadal. Poznamy głównych podejrzanych i zrozumiemy, że cywilizacja, w której żyjemy, nie jest tą, którą powinniśmy uznawać za wymarzoną. Przekonamy się też, czy dusza, żywa lub martwa, może ugasić swoje pragnienie.
By całkowicie wniknąć w świat Malcolma Lowry'ego należy przygotować się na przeskoki czasowe i mnogość wątków pełnych dygresji, które dostajemy od samego początku. Z czasem jednak jesteśmy w stanie całkowicie wsiąknąć w historię i bez wahania rozpoznać wszelkie nawiązania, odniesienia i zrozumieć, dlaczego bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej.
Przed czytelnikiem otwiera się opowieść o lęku egzystencjalnym, który jest dodatkowo podszyty niezaspokojonym pragnieniem. Przede wszystkim należy zauważyć, że autor w niesamowity, niezwykle charakterystyczny sposób, kreśli słowami poszczególne obrazy.
Główny bohater, Geoffrey, który bardzo szybko dorobił się pseudonimu Konsul, popija niesamowite ilości tequili, a spomiędzy pijackich wizji wyłania się cały jego świat. Dzięki temu możemy spędzić z nim jeden dzień w Meksyku, u podnóża dwóch wulkanów, gdzie za chwilę obchodzony będzie Dzień Umarłych.
Z pozoru radosne święto, okraszone tańcami, muzyką, z barwnym korowodem, emanuje kolorowymi czaszkami i szkieletami. W tym wszystkim Konsul snuje swoje refleksje; o żonie Ivonne, która właśnie do niego wróciła, o wojnie domowej w Hiszpanii, o rewolucji meksykańskiej. Pojawi się nawet Trocki, malowidła Fridy Kahlo, będą rozbrzmiewały echa powstawania nazizmu w Niemczech. Dowiemy się, dlaczego świat się rozpadał i dlaczego rozpadać będzie się nadal. Poznamy głównych podejrzanych i zrozumiemy, że cywilizacja, w której żyjemy, nie jest tą, którą powinniśmy uznawać za wymarzoną. Przekonamy się też, czy dusza, żywa lub martwa, może ugasić swoje pragnienie.