"Do dzisiaj na najważniejszej książkowej półce w mym domu, czyli w toalecie, honorowe miejsce zajmują ulubieni felietoniści: Kisiel, Antoni Słonimski, George Orwell, Arturo Perez-Reverte (mój osobisty numer jeden), Jeremy Clarkson, Stanisław Barańczak czy Bolesław Prus. Oczywiście poczytałbym sobie za niesłychany zaszczyt, gdybym wylądował w Twojej, Drogi Czytelniku, toalecie. Nie ma doskonalszego miejsca na czytanie felietonów". To cytat ze wstępu do nowej książki Marcina Mellera zatytułowanej "Sprzedawca arbuzów". I przyznać trzeba, że w ten rozbrajający sposób autor streszcza zarówno samą ideę pisania felietonów, jak i własne inspiracje.
Z całego zbioru przebija ta wyjątkowa, pełna humoru ironiczność tak dobrze znana czytelnikom czasopism, w których pojawiały się już jego teksty. A były to jak do tej pory takie tytuły, jak "Polityka", "Playboy", "Wprost" czy "Newsweek". W "Sprzedawcy arbuzów" ten znany choćby z TVN dziennikarz opisuje świat swój i swoich najbliższych. I przyznać trzeba, że robi to w sposób zachwycająco szczery i ujmujący.
Jako ojciec dwójki dzieci rozbraja wizją gróźb, jakie rzucał będzie pod adresem przyszłych, hipotetycznych adoratorów swej córeczki - Basi. Podobnie z resztą, gdy snuje rozważania na temat ewentualnych rozruchów w radykalnym środowisku bibliotekarskim po ogłoszeniu raportu o stanie czytelnictwa w Polsce. Z wizji przemówienia Jarosława Kaczyńskiego z 2021 roku przebija gorzka krytyka czasów obecnych... Sporo tu także wzruszających momentów, jak choćby ten, gdy Meller rozkleja się w kuchni znajomych w tekście pod tytułem "Dzień mamy" lub gdy przeciwstawia bohaterstwo ojcostwa burzliwym zdarzeniom z przeszłości - "Kąpiąc Gucia".
Jednak lekki ton tych tekstów to jedynie pierwsza, wierzchnia warstwa. Meller jest niezwykle czujnym obserwatorem naszej rzeczywistości, a pióro ma ostre, co udowadniał już niejednokrotnie. I daje się to w pełni zauważyć w tekstach zahaczających o aktualną sytuację społeczno-polityczną naszego kraju. Pamiętajmy jednak, że to dobrotliwa krytyka, gdyż braku miłości do Polski i Polaków z pewnością nie można mu zarzucić.
Z całego zbioru przebija ta wyjątkowa, pełna humoru ironiczność tak dobrze znana czytelnikom czasopism, w których pojawiały się już jego teksty. A były to jak do tej pory takie tytuły, jak "Polityka", "Playboy", "Wprost" czy "Newsweek". W "Sprzedawcy arbuzów" ten znany choćby z TVN dziennikarz opisuje świat swój i swoich najbliższych. I przyznać trzeba, że robi to w sposób zachwycająco szczery i ujmujący.
Jako ojciec dwójki dzieci rozbraja wizją gróźb, jakie rzucał będzie pod adresem przyszłych, hipotetycznych adoratorów swej córeczki - Basi. Podobnie z resztą, gdy snuje rozważania na temat ewentualnych rozruchów w radykalnym środowisku bibliotekarskim po ogłoszeniu raportu o stanie czytelnictwa w Polsce. Z wizji przemówienia Jarosława Kaczyńskiego z 2021 roku przebija gorzka krytyka czasów obecnych... Sporo tu także wzruszających momentów, jak choćby ten, gdy Meller rozkleja się w kuchni znajomych w tekście pod tytułem "Dzień mamy" lub gdy przeciwstawia bohaterstwo ojcostwa burzliwym zdarzeniom z przeszłości - "Kąpiąc Gucia".
Jednak lekki ton tych tekstów to jedynie pierwsza, wierzchnia warstwa. Meller jest niezwykle czujnym obserwatorem naszej rzeczywistości, a pióro ma ostre, co udowadniał już niejednokrotnie. I daje się to w pełni zauważyć w tekstach zahaczających o aktualną sytuację społeczno-polityczną naszego kraju. Pamiętajmy jednak, że to dobrotliwa krytyka, gdyż braku miłości do Polski i Polaków z pewnością nie można mu zarzucić.